|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
natalia
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:27, 26 Lis 2013 Temat postu: Ciągły głód |
|
|
Hej
Chciałabym prosić Was o radę związaną z problemem, który od jakiegoś czasu dość mocno utrudnia mi codzienne funkcjonowanie. Chodzi mianowicie o głód, który towarzyszy mi przede wszystkim od rana do godzin popołudniowych i który bardzo ciężko jest mi zaspokoić. Nie jest to lekkie uczucie niedosytu, tylko głód przed duże G, przez który boli mnie głowa, brak mi energii do czegokolwiek, jest mi niedobrze i mam wrażenie, że jeśli zaraz się nie położę, to padnę. W praktyce wygląda to tak, że rano wstaję i od razu jestem bardzo głodna. Prawie od razu po wstaniu jem śniadanie, np. jajka sadzone z boczkiem i jakimiś gotowanymi warzywami, jajecznicę na maśle z kilku jajek z jakimś paleo chlebkiem i też warzywami, kawałek jakiegoś mięsa z warzywami, rybę z warzywami, rosół lub inną zupę z mięsem i warzywami, coś w tym stylu. Zjadam posiłek na tyle duży, że więcej nie potrafię już w siebie wcisnąć i wydaje mi się, że powinnam być syta, a po chwili jestem głodna jakbym nie jadła nic. Nie pomaga żadne "dojadanie" warzywami, owocami, orzechami czy czymkolwiek innym. Bywa za to, że czasami pomaga mi np. spacer czy jakaś inna forma lekkiego wysiłku (ktoś wie, dlaczego tak się dzieje?), ale zazwyczaj brak mi czasu na cokolwiek innego niż siedzenie przy biurku. Ledwo dociągam do obiadu, czując się jakbym nic nie jadła przez tydzień. Obiady jem podobne do śniadań, czyli też spory kawałek jakiegoś mięsa czy ryby + warzywa, albo jakaś zupa z mięsną wkładką. Czasem po obiedzie czuję się w miarę najedzona, ale zazwyczaj jest podobnie jak po śniadaniu, czyli padam. Dopiero pod wieczór przychodzi czas, kiedy łatwiej jest mi się nasycić, zjadam kolację i nawet jeśli nie czuję się bardzo syta, to nie czuję się już tak osłabiona.
Zupełnie nie wiem już, co robić. Jedyne, co powoduje, że bardziej się najadam, to ziemniaki dodane do posiłku, tyle że nie chcę ich jeść. Jestem już strasznie sfrustrowana, bo na nic nie mam siły, czuję się, jakbym była niedożywiona, a przecież jem. Każdy mój dzień kręci się wokół jedzenia, stresuję się czy tym razem się najem czy nie, czy po wyjściu z domu nie będę osłabiona mimo zjedzonego śniadania czy obiadu. To coraz bardziej męczące Kiedyś mogłam cały dzień wytrzymać na kilku kanapkach i czułam się dobrze, a teraz jem spore posiłki, a i tak ledwo żyję
Może ktoś z Was ma pomysł, co może być powodem takiego stanu rzeczy i jak sobie z tym poradzić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
incognito
Dołączył: 17 Sie 2013
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń/Kraków
|
Wysłany: Śro 0:04, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Najlepiej zwiększ ilość węglowodanów (i tym samym zmniejsz podaż kalorii z tłuszczów) - jedz powyżej 140g ww, z dobrego źródła - owoce o niskim IG, dziki ryż itp.
Ewentualnie, na własną odpowiedzialność, możesz iść w drugą stronę i całkowicie wywalić węglowodany i spróbować wejść w ketozę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Idun
Dołączył: 26 Sie 2013
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 9:53, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
natalio- ja im bardziej tłusto jem, tym mam mniejszy apetyt. I oczywiście mało węgli przy tym. Wręcz się martwię, że za mało zjadam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A.
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 10:06, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Ja - co widać po wątku niżej - mam odwrotny problem. I tak jak Idun - jem więcej tłuszczów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:13, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za porady :* A powiedzcie, skąd Wy bierzecie w diecie tyle tłuszczów? Ja mam z tym problemy, bo głównie jem jedzenie gotowane, dużo zup, więc tłuszcz ze smażenia odpada. Ze smażonych rzeczy jem np. jajecznicę na maśle czy boczek, ale to nie codziennie. Podjadam też olej kokosowy łyżeczką jako "dodatek" do obiadu, ale nie potrafię zjeść więcej niż kilka płaskich łyżeczek. Jem migdały, piję mleko migdałowe, ale też niezbyt duże ilości. Gdzie mogę dodaję masło czy smalec, ale też nie ma tego tak dużo. Mięsa staram się jadać tłuste, ale i tak najbardziej podchodzi mi indyk i czasem jadam go codziennie (np. w postaci kulek mięsnych z mięsa rosołowego, dodanych do zupy). Dzisiaj na śniadanie zjadłam właśnie rosół, dużą michę, do tego 2 jajka na twardo, z 7-8 takich kotlecików "porosołowych", sporo marchewki, no i w międzyczasie olej kokosowy. Po godzinie wypiłam kawę z mlekiem migdałowym i miodem. No i jestem głodna. Nie do końca ogarniam jeszcze liczenie tego wszystkiego i co jest czym, ale czy w takim posiłku jest za mało węglowodanów? Bo na moje oko to bardzo mało. Tłuszczów też wydaje mi się mało. A białka? Czy takie kotlety z mięsa z rosołu są w ogóle coś warte jako źródło białka, czy już wszystko co dobre poszło do rosołu?
Na obiad zjem rybę po grecku i wiem, że znów będę po niej głodna, tak jak i wczoraj byłam.
Czy możecie polecić mi jakieś konkretne produkty, którymi mogłabym wzbogacić np. taki posiłek jak ten wyżej opisany?
Owoce, np. dojrzałe banany niewiele dają, ostatnio po śniadaniu zjadłam 2 i nadal byłam głodna. Ryżu wolałabym nie jeść, tak samo jak ziemniaków.
Nie chcę być w ketozie, a boję się że jestem/będę, bo ciężko mi o tej porze roku jeść np. dużo warzyw, o owocach nie wspominając. Jak kiedyś przeczytałam, ile trzeba tego zjeść dziennie, i porównałam z tym co ja jem, to lekko się załamałam
Ogólnie rzecz biorąc mam wrażenie, że jeśli chodzi o stosunek b/t/w to nie jem dobrze, ale dopiero raczkuję w temacie zmiany swojej diety i nie wiem, czego jeść więcej, czego mniej i jak to pogodzić z tym, że obecnie najchętniej jadłabym tylo te zupy i zupy i zupy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez natalia dnia Śro 14:14, 27 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
opiotr
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:38, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Wg mnie bardzo dobry jadłospis i jest w nim wystarczająco wszystkiego. A jak Ci mało tłuszczu to zwiększ ilość wrzucanego masła do jajecznicy, zup. Przy zmianie diety normalne, że się czuję trochę głodnym ale powinno szybko minąć.
Ja np. jak mam wysiłkowy dzień (czyli prawie codziennie) robię jajecznicę na smalcu, z boczkiem, słoniną i cebulą a potem na talerzu dodatkowo dodaję do niej ok. 20gr. masła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:27, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie, czyli nie jest tak źle jak myślałam No, ale tak czy siak nie jest całkiem dobrze, skoro czuję się kiepsko. Przypomniała mi się też sytuacja sprzed paru dni. Jednego dnia zjadłam na śniadanie jajecznicę z 3 jajek na maśle i boczku, do tego 2 małe kromki paleo chleba z masłem. Akurat byłam przed zakupami i wyjadłam już wszystkie warzywa, więc do śniadania żadnych nie dodałam. O dziwo pierwszy raz od dawna czułam się najedzona przez kilka godzin. Drugiego dnia jadłam znów 3 jajka na maśle, tym razem sadzone, do tego boczek i eksperymentalnie znowu zero warzyw. Po śniadaniu byłam wciąż głodna jak wilk, zupełnie inaczej niż poprzedniego dnia. Czy te 2 małe kromeczki chleba mogły aż tak zaważyć? To niestety chleb na mące migdałowej, więc wolałabym jeść go rzadko.
Jutro spróbuję znów z jajecznicą na smalcu, z boczkiem i cebulą, i dojem trochę masła osobno, zobaczymy co będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minimal
Dołączył: 03 Lis 2013
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:57, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Jak opiotr. Moim zdaniem jadłospis jest ok. Poza ziemniakami
A z ciekawości:
Jak długo taki stan się utrzymuje?
Ile pijesz wody i innych płynów dziennie?
Pytam bo czasami to co odczuwamy jako głód to tak naprawdę pragnienie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
natalia
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:12, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
O tych ziemniakach to tak sobie wspomniałam, w kontekście tego, że jestem po nich bardziej najedzona, ale tak czy siak staram się ich jeść jak najmniej
A stan utrzymuje się już dość długo, właściwie to zaczęło się jeszcze przed zmianą diety, a po zmianie nasiliło. Dietę zaczęłam zmieniać koło marca, tyle że to u mnie proces stopniowy, przez pierwsze kilka miesięcy zdarzało mi się czasem podjadać np. ciasta, ziemniaki mocno ograniczyłam dopiero niedawno, no i nadal jest pewnie sporo kwestii, które powinnam udoskonalić. Tak czy siak, stan ten trwa na pewno niecały rok.
Odnośnie picia, to rzeczywiście piję chyba za mało. Wody w ogóle niewiele, nadrabiam herbatami (mięta, zielona), kilka szklanek dziennie, ale to chyba nadal mało, z samych herbat nie przekraczam raczej litra dziennie, wody piję góra pół litra, a zwykle mniej. No tak, to do 2 litrów daleko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
opiotr
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:54, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Jak się nie ma pragnienia to po co pić?
Pijąc dużo wypłukuje się niepotrzebnie minerały, bo wydalając tą wodę później organizm musi ją zakwasić. Pije się tylko tyle, na ile się ma ochotę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A.
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 20:51, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
opiotr napisał: | Jak się nie ma pragnienia to po co pić?
Pijąc dużo wypłukuje się niepotrzebnie minerały, bo wydalając tą wodę później organizm musi ją zakwasić. Pije się tylko tyle, na ile się ma ochotę. |
Nie do końca się zgodzę. Z własnego doświadczenia wiem, że człowiek o wiele lepiej się czuje, jeśli regularnie popija wodę. (Nie mówię o jakichś hektolitrach, ale akurat uważam, że te 2 litry dziennie to dobry pomysł).
Oczywiście, trzeba brać poprawkę, czy dzień zimny, czy gorący, ale naprawdę zachęcam do nawadniania się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
incognito
Dołączył: 17 Sie 2013
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń/Kraków
|
Wysłany: Śro 23:58, 27 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Ja się nie dziwię, że chodzisz głodna.
Jesz węgle i to o dość wysokim IG, trzustka produkuję insulinę i nie możesz wejść w ketozę.
Twój organizm nadal chce pozyskiwać energię z węglowodanów.
Jednocześnie dostarczasz ich zbyt mało, by były głównym źródłem energii.
Polecam zaznajomić się z:
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Immoral
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niemcy
|
Wysłany: Czw 0:48, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
A. napisał: | opiotr napisał: | Jak się nie ma pragnienia to po co pić?
Pijąc dużo wypłukuje się niepotrzebnie minerały, bo wydalając tą wodę później organizm musi ją zakwasić. Pije się tylko tyle, na ile się ma ochotę. |
Nie do końca się zgodzę. Z własnego doświadczenia wiem, że człowiek o wiele lepiej się czuje, jeśli regularnie popija wodę. (Nie mówię o jakichś hektolitrach, ale akurat uważam, że te 2 litry dziennie to dobry pomysł).
Oczywiście, trzeba brać poprawkę, czy dzień zimny, czy gorący, ale naprawdę zachęcam do nawadniania się. |
a ja sie tutaj z opiotrem musze zgodzic raz na sprobowanie probowalam pic dziennie 2l wody (wychodzilo 1,5-2l) i po dwoch tygodniach zaczely mi "skakac" brwi - oznaka niedoboru magnezu. Mysle, ze jak ktos je naturalnie to organizm sam reguluje to ile wypija - u mnie wychodzi nie caly litr dziennie (tak 0,7-0,.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minimal
Dołączył: 03 Lis 2013
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:32, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Powodem dla którego zapytałem o wodę było jedynie zorientowanie się czy aby nie jest to kwestia greliny. Jak żoładek sie kurczy to grelina się wydziela dając zielone światło na jedzenie. Oczywiście duże uproszczenie bo mamy jeszcze leptyne, insuline, adyponektyna i wiele innych.
Wiem że to dziwnie zabrzmi ale ludzie często mają ten problem, że nie wiedzą kiedy są głodni a kiedy spragnieni. Na przykład rano.
Poza tym co jest złego we właściwym (!) nawadnianiu. Pytam, bo większość osób na forum przejmuje sie tym że się przejada albo niedojada a o odpowiednim nawodnieniu się nie wspomina. No a jak to było u ludzi pierwotnych? Szli tam gdzie mieli dostęp nie tylko do jedzenia ale i do wody. Tak jak inne zwierzeta.
Kompletnie nie rozumiem argumentu o zakwaszaniu. Ile tej wody miałby człowiek wypić żeby to zjawisko miało zajść i właściwie co to za zjawisko? Moge prosić o odnośnik?
Skoro taki stan, w którym rzucasz się na jedzenie pojawił sie przed zmianą to może trzeba przyczyn szukać w tym co było kiedys a nie teraz.
Na przykład możesz mieć oporność insulinową, której nabawiłaś się jedząc dużo węgli (kiedyś). W przyapadku jedzenia dużo węgli i bedąc niewrażliwą insulinowo, chodzisz głodna bo komórki tkanek, które potrzebuja do swojego funkcjonowania energii, tak naprawdę jej nie otrzymuja. Pomimo tego, że sporo tej energii sobie pływa we krwi to receptory insulinowe na błonie komórkowej nie działają i nie przepuszczają składników odżywczych transportowanych przez insulinę. Zatem spożywasz odpowiednią ilość energii ale organizm nie może jej wykorzystać. Sytuacja taka często sprzyja gromadzeniu tkanki tłuszczowej.
Innym powodem może byc to, że jesteś niewrażliwa insulinowo (jak wyżej) i równocześnie jesz za mało tłuszczu. W odróznieniu od glukozy, organizm nie potrzebuje insuliny żeby korzystać z kwasów tłuszczowych czy ciał ketonowych. Wydaje mi się, że dobrym krokiem do pozbycia się głodu będzie naprawdę podrzucenie spozycia tłuszczu do góry. smalec i masło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
opiotr
Dołączył: 05 Sie 2013
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:50, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
minimal napisał: |
Kompletnie nie rozumiem argumentu o zakwaszaniu. Ile tej wody miałby człowiek wypić żeby to zjawisko miało zajść i właściwie co to za zjawisko? Moge prosić o odnośnik?
|
A po co odnośnik? Zmierz sobie pH tych 2l wody przed wypiciem a potem pomierz pH moczu. Jak dojdziesz do jakiś wniosków to daj znać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|